– Ile to już lat od premiery „Przebudzenia wiosny”?

– Jedenaście. To był kwiecień 2011 roku…

– Jak to się stało, że Kamil Franczak trafił wtedy do Chorzowa?

– Przez zupełny przypadek i z zaskoczenia. Kiedy zaczynały się przygotowania do realizacji spektaklu, ja z zespołem „Zero procent” byłem uczestnikiem telewizyjnego talent show „Śpiewaj i walcz”. Wystąpiliśmy też w koncercie debiutów na festiwalu w Opolu w 2010 roku. Nagrania trafiły do reżysera Łukasza Kosa, który zaprosił mnie na przesłuchania do roli. Mógłbym powiedzieć, że to był mój pierwszy kontakt z chorzowskim teatrem, ale ta prosta historia może być nieco barwniejsza – pierwszy raz w życiu byłem w „Rozrywce” kilka miesięcy wcześniej, jako widz. Przyjechałem zobaczyć musical „Producenci” i oczywiście nawet przez myśl mi wtedy nie przeszło, że po latach będę częścią tej realizacji. Kiedy dołączyłem do obsady „Przebudzenia wiosny”, ówczesny dyrektor Teatru Rozrywki – Dariusz Miłkowski zaproponował mi etat, na początek w zespole wokalnym. Byłem wtedy na początku swojej drogi, miałem niespełna 22 lata, byłem współprowadzącym młodzieżowy program kulturalno-edukacyjny „Poziom 2.0” w telewizyjnej „Dwójce”. Miałem pełną świadomość tego, że przyjęcie etatu w „Rozrywce” przewróci mój świat do góry nogami, będzie się wiązało m.in. z przeprowadzką, rezygnacją z niektórych aktywności i z zupełnie nowymi obowiązkami. Oferta się powtarzała, a ja wciąż się wahałem. Zgodziłem się chyba dopiero za trzecim razem. To była szalona decyzja…

– Ale chyba nie…?

– Ach, oczywiście, że nie, absolutnie jej nie żałuję! Chorzów dał mi nowe możliwości, kontakty, doświadczenia… To miasto stało się moim miastem, nawet nie myślę o tym, by się gdzieś przeprowadzać. Pokochałem je, zżyłem się z nim.

Przebudzenie wiosny. Fot. Archiwum Teatru Rozrywki.

– A Chorzów odpłaca wyczuwalną wzajemnością! Kiedy przyszła propozycja roli Mistrza Ceremonii w musicalu „Cabaret” obawiałeś się zderzenia z legendą tego teatru? Wielu widzów ma do dziś w pamięci kreację Jacentego Jędrusika, nagrodzoną „Złotą Maską”. Były ciarki?

– Jeśli były, a pewnie były, to tylko z ekscytacji wyzwaniem. Nie obawiałem się zderzenia z legendą, bo się na nie absolutnie nie nastawiałem. Widziałem wprawdzie archiwalne nagrania, ale wiedziałem, że nowa chorzowska realizacja „Cabaretu” to będzie zupełnie inny spektakl. Jacentemu Jędrusikowi mogę się dziś nisko pokłonić i powiedzieć, iż czuję dumę, że miałem szczęście jeszcze z nim pracować i cieszyć się jego przyjaźnią, nim niespodziewanie i przedwcześnie odszedł. Gdy pracowałem nad swoim Mistrzem Ceremonii, czy też raczej Emcee, w duchu czułem jego wsparcie.

– A praca przyniosła efekt w postaci własnej „Złotej Maski”…

– Nigdy nie mierzę efektów swojej pracy miarą otrzymanych nagród. Ważniejsze są dla mnie emocje publiczności i to, że mogę robić to, co lubię. Wiem, że wśród chorzowskich widzów wielu jest takich, którzy śledzą co i jak robię, akceptują to i towarzyszą mi. To dla mnie najcenniejsze. Powiedzmy, że nagrody są wisienką na torcie. Nie jadam ich zbyt często. Nie pracuję dla nagród.

„Cabaret”. Mistrz Ceremonii. Fot. Artur Wacławek/Teatr Rozrywki

– W 2019 roku zdarzyła się jednak taka nagroda, która chyba wymyka się spod takiego kategoryzowania…

– Tamtego wieczoru nie zapomnę do końca życia. Podobnie jak w kilku poprzednich latach prowadziłem Miejską Inaugurację Roku Kulturalnego i zupełnie nie spodziewałem się tego, co miało się wtedy wydarzyć, bo czego niezwykłego może się spodziewać konferansjer? Tymczasem nagle, pośród nazwisk laureatów Nagrody Prezydenta Chorzowa w Dziedzinie Kultury padło moje nazwisko… Zamurowało mnie. Jeśli miałbym dać przykład tego, jak Chorzów odwzajemnia moje uczucia, to statuetka „Chłopca z łabędziem” jest najlepszym przykładem i w hierarchii moich nagród rzeczywiście zajmuje miejsce szczególne.

Nagroda Prezydenta Chorzowa w Dziedzinie Kultury. Fot. Adrian Ślązok

– Rozmawiamy świeżo po koncertowej premierze twojego materiału solowego, który zrealizowałeś jako Franky. Muszę powiedzieć, że myśl o tym, by móc posłuchać twojego pełnego autorskiego materiału towarzyszy mi od chwili, w której usłyszałem „Dni, których nie znamy” czyli recital, który zbudowałeś na repertuarze Marka Grechuty. Przygotowania do nagrania własnego albumu #lubiecie zacząłeś z Danielem Cebulą-Oryniczem w 2018 roku. I cóż powiedzieć – warto było poczekać.

– Miło to słyszeć i stwierdzić, że sam też uważam, że „warto było poczekać”. Wszystko ma swój czas i ten na solowy, autorski materiał nadszedł teraz. Szczerze powiedziawszy, poszukiwania trwały dużo dłużej niż od 2018 roku. Teksty piszę właściwie od dwunastego roku życia. Z tej perspektywy mogę powiedzieć, że zebranie dziewięciu dobrych kawałków na album wymaga napisania setek bardzo złych piosenek… Wyjście do ludzi z autorskim materiałem wiąże się ze szczególnymi emocjami. Do tej pory wychodziłem na scenę Teatru Rozrywki jako ktoś inny – bohater spektaklu, mówiący obcym tekstem. Teraz odkryłem się jako ja, pokazałem publiczności kim jestem, czym żyję… Liczę się z każdą opinią, ale najważniejsze dla mnie jest poczucie, że zrobiliśmy dobrą robotę; że nie mam się czego wstydzić.

– Próbowałem kupić płytę, ale jeszcze jej nie znalazłem – zdecydowaliście się na wydanie albumu wyłącznie w sieci?

– Krążek miał być dostępny już na premierowym koncercie. Niestety wydarzył się mały poślizg. Lada chwila będzie do kupienia, między innymi w kasie Teatru Rozrywki.

– Płyta zmobilizowała cię do kolejnego kroku? W tym sezonie zrezygnowałeś z etatu w Teatrze Rozrywki i występujesz tu gościnnie…

–  Jestem w takim momencie życia, w którym potrzebuję pełnej swobody w decydowaniu o tym co, kiedy i jak chcę robić, a etat takiej wolności nie daje. Kiedyś zaryzykowałem przyjmując go, teraz ryzykuję odwracając kierunek marszu…

Fotografia tytułowa: Artur Wacławek

Autor

Krzysztof Knas

redaktor naczelny magazynu "Chorzów Miasto Kultury". naczelny@cmyk.media.pl

Używamy ciasteczek w celu dostosowania zawartości stron internetowych Serwisu do preferencji Użytkownika oraz optymalizacji korzystania ze stron internetowych, a także tworzenia statystyk, które pomagają zrozumieć, w jaki sposób Użytkownicy Serwisu korzystają ze stron internetowych. View more
Akceptuj
Skip to content