– Najtrudniejsze w pracy nad portretem jest…

– Portret jako taki to ogromne wyzwanie, którego podstawową trudnością, a jednocześnie kwestią, która stanowi źródło swoistej ekscytacji, jest uchwycenie i jak najprecyzyjniejsze oddanie podobieństwa portretowanej osoby. Pejzaż czy martwa natura zostawiają twórcy szeroki margines do autorskiej interpretacji tematu. W portrecie nie ma takiej opcji, chyba, że rozmawiamy o karykaturze – to zupełnie inna historia.

Mam to szczęście, że swój warsztat szkoliłem pod okiem niekwestionowanego mistrza – w pracowni malarskiej Piotra Naliwajki, jednak ogrom nauki to nieustanne osobiste ćwiczenia. Moje życie pełne jest muzyki, co znajduje odzwierciedlenie także w tworzonych przeze mnie pracach. Narysowałem i namalowałem wiele portretów muzycznych gwiazd, zainspirowany fantastycznymi dziełami wybitnych fotografików. Wiele portretów, które stworzyłem, ma swoje korzenie właśnie w znakomitych fotografiach. To chociażby wizerunki Micka Jaggera, Keitha Richardsa, Muddy Watersa czy Cesarii Evory. Ale miało być o trudnościach… Mogę powiedzieć, że trudno jest sportretować osobę, którą zna się osobiście. Sam testowałem to na przykład na osobie chorzowskiego historyka Jacka Kurka, którego portretowałem w różnych ujęciach, czasem nawet nie do końca poważnych.

– Właśnie powstał kolejny jego wizerunek, wśród sześciu świeżutkich portretów stworzonych specjalnie dla magazynu „Chorzów Miasto Kultury”.

– Tak. To było bardzo interesujące wyzwanie – tak różne osobowości uchwycić w ramy portretów utrzymanych w jednolitej stylistyce…

– Dlaczego niełatwo jest portretować znajomych?

– Chodzi o to, że w końcu oddając to, co się stworzyło, trzeba portretowanej osobie spojrzeć w oczy… (śmiech).  Jestem pierwszym, do tego bardzo krytycznym jurorem swoich prac, kolejne sito to rodzina, z której zdaniem się liczę. Jeśli na tym etapie pojawiają się wątpliwości, może się zdarzyć, że portretowany nawet nie zobaczy efektu – wizerunek wyląduje w najlepszym wypadku na dnie mojej szuflady, jako swoista przestroga na przyszłość. Czasem po prostu się nie da i już.

– Czy ja dobrze rozumiem? Nie każdy nadaje się na modela do portretu?

– Z mojego punktu widzenia – tak. Niewątpliwie ciekawsze są twarze ludzi starszych, poorane zmarszczkami, naznaczone historią życiowych doświadczeń…

– Do tych portretów leżących na dnie szuflady już nie próbuje pan wracać po czasie?

– Nie. Nie mam zwyczaju wracać do niedokończonych prac. Jeśli do czegoś siadam, to kończę. Jeśli coś odłożę, jest po pracy. Najlepszym antidotum na nieudany portret jest kolejny portret.

– A technika ma jakieś znaczenie? Olej, akwarela, rysunek tuszem albo ołówkiem? Któryś z tych wariantów jest wygodniejszy dla portrecisty?

– Nie sądzę. Jeśli chodzi o mnie, są równoważne. Każda z technik ma swoje haczyki, pułapki. By wizerunek „ożył”, do oleju czy akwareli trzeba dobrze dobrać kolory. W przypadku prac monochromatycznych efekt życia dają odpowiednio położone cienie, albo grubość i gęstość kreski. Wszystko to składa się też na jakość odwzorowania wizerunku.

– Myślę, że w tej rozmowie musi paść jeszcze jedno pytanie – o autoportrety. Jak pan traktuje autoportrety? 

– Spośród wszystkich portretów te są z całą pewnością najbardziej bezbolesne. Podchodzę do nich tak jak do siebie – z dużym dystansem i poczuciem humoru. Traktuję je jako narzędzie do ćwiczenia oka i ręki. Nieraz zdarzyło mi się stworzyć autoportret z którego nie byłem zadowolony, ale wybaczam je sobie bez ociągania.

Autor

Krzysztof Knas

redaktor naczelny magazynu "Chorzów Miasto Kultury". naczelny@cmyk.media.pl

Używamy ciasteczek w celu dostosowania zawartości stron internetowych Serwisu do preferencji Użytkownika oraz optymalizacji korzystania ze stron internetowych, a także tworzenia statystyk, które pomagają zrozumieć, w jaki sposób Użytkownicy Serwisu korzystają ze stron internetowych. View more
Akceptuj
Skip to content