– Przed laty otrzymałeś stypendium Polskiej Agencji Scenariuszowej na napisanie scenariusza pełnometrażowego filmu fabularnego „Krasnal”. Tekst zdobył trzecią nagrodę w polskiej edycji prestiżowego międzynarodowego konkursu na scenariusz „Hartley-Meril” organizowanego po części pod auspicjami Fundacji Roberta Redforda. Przerobiłeś tekst na scenariusz filmu „Strajk, seks i krasnoludki”, który zdobył pierwszą nagrodę w konkursie miesięcznika „Film” na pomysł filmu fabularnego. Zapowiadano, że obraz zostanie zrealizowany, ale ostatecznie do tego nie doszło\, a ty, jako reżyser filmowej fabuły zadebiutowałeś zupełnie innym filmem, także na podstawie własnego scenariusza. Jaki los spotkał obiecującego „Krasnala”?

– Scenariusz spodobał się Robertowi Glińskiemu i to na tyle, że bliski był podjęcia się reżyserii filmu. Spotkaliśmy się w tej sprawie w Katowicach. Stanęło jednak na realizacji inspirowanej „Krasnalem”. Scenariusz z wykorzystaniem wątków z mojej historii napisali Irena i Jerzy Morawscy i tak powstał… „Benek”. Ja zaś rzeczywiście zabrałem się za zupełnie nowy projekt. Mój debiut fabularny to niskobudżetowy film „Los Chłopacos” z Robertem Żołędziewskim i Jackiem Borusińskim w rolach głównych. Zdjęcia realizowaliśmy głównie w Chorzowie i Katowicach, do udziału namówiłem kilku przyjaciół. Początkowo film przyjmowany był z pewną wyczuwalną rezerwą, dziwiono się na przykład mojemu pomysłowi na wykorzystanie muzyki hiphopowej, którą przygotowali członkowie zespołów „Paktofonika” i „Kaliber 44”. Obserwuję jednak, że z upływem czasu film się obronił i nieźle sobie radzi. Zaprezentowałem go niedawno publiczności Festiwalu Filmów Kultowych. W roku 2015 liczbą wyświetleń bił rekordy popularności w internecie, do czego prawdopodobnie przyczyniła się w jakimś stopniu epizodyczna rola Magdaleny Ogórek. Czy kilkanaście lat temu ktoś mógł przypuszczać, jak potoczy się jej kariera i że zostanie kandydatką na urząd Prezydenta RP?

Magdalena Ogórek na planie filmu „Los Chłopacos”

– Jak Magdalena Ogórek trafiła do twojego filmu?

– Była w scenariuszu niewielka rólka reporterki telewizyjnej, którą wyobrażałem sobie jako młodą dziewczynę o dobrej aparycji. Magda, która była wówczas Miss Nastolatek, przeszła minicasting. Aktorstwo jest szczególną profesją dla specyficznych ludzi – trzeba mieć w sobie to „coś” co pcha przed kamerę, jakiś pęd do pokazania się, nutkę swoistego ekshibicjonizmu – nie każdy się do tego nadaje. Magda dobrze wykonała castingowe zadania i tak znalazła się na planie „Los Chłopacos”, mając już na koncie jakieś drobne telewizyjno-filmowe doświadczenie. Rzeczywistość podniosła znaczenie tego epizodu, sprawiając, że lekko już przykurzony film znowu się ożywił… Ale przecież także odtwórcy ról głównych bohaterów zapracowali przez lata na szeroką rozpoznawalność.

– Szczęścia do aktorów nie można ci odmówić… W twoim drugim filmie zagrały m.in. Ilona Ostrowska i Aleksandra Woźniak…

– Zanim zabrałem się za pracę nad filmem „Droga do raju”, który rzeczywiście jest moją drugą ukończoną fabułą, była jeszcze przygoda z filmem „Pojedynek mistrzów”. Miała to być parodia filmów akcji spod znaku Quentina Tarantino i filmów sztuk walki. Plany były wielkie, w obsadzie m.in. Ania Przybylska, tymczasem budżet mocno niedoszacowany.
Pieniędzy zabrakło po pierwszym tygodniu zdjęć i do kontynuacji już nie doszło. Niewielka szansa pojawiła się parę lat temu, ale nie było już sprzyjających okoliczności… Tak trafiłem na krzesło reżyserskie „Drogi do raju”, filmu którego scenariusz napisałem wraz z Martą Plucińską, autorką pomysłu tej fabuły. Obsada gwiazdorska – obok Ilony Ostrowskiej i Aleksandry Woźniak na ekranie pojawiają się m.in. Przemysław Sadowski, Andrzej Gałła i Krzysztof Globisz. Miejscem zdjęć był Wleń – najmniejsze, pełne uroku polskie miasto. Autorem zdjęć został Jerermi Prokopowicz, który potem starał się o pracę z Romanem Polańskim, przy realizacji filmu „Autor widmo” i został jego operatorem, gdy na pytanie „co robił w filmie do tej pory” pokazał Polańskiemu „Drogę do raju”. Juliusz Machulski na moim stole montażowym, oglądając film w surowej jeszcze wersji, znalazł aktorkę do roli głównej w swojej komedii „Ile waży koń trojański?” czyli Ilonę Ostrowską, która stopniowo zdobywała popularność za sprawą udziału w serialu „Ranczo”. Dla mnie samego „Droga do raju” była źródłem satysfakcji i nowych doświadczeń. Film prezentowany był na licznych festiwalach filmowych, trafiłem z nim m.in. do Bombaju, a podczas 6. Festiwalu Debiutów Filmowych Krajów Bałtyckich w Swietłogorsku w Rosji otrzymałem Nagrodę Specjalną jury. Festiwalowe pokazy miały miejsce m.in. w Nowym Jorku, Paryżu i we Wiedniu. Tam film oglądał m.in. Kanclerz Austrii Werner Faymann, z którym miałem po projekcji okazję do krótkiej rozmowy. Pozytywną recenzję zamieścił „New York Times”. Reasumując, odnoszę wrażenie, że ten film został znacznie lepiej przyjęty poza granicami Polski niż w naszym kraju. Tak również bywa…

– Bywa i tak, jak stało się z twoim najnowszym filmem fabularnym – komedią „Ostatni klaps”. Z jednej strony film zdobył III nagrodę – „Brązowy Granat” na Festiwalu Filmów Komediowych w Lubomierzu, a z drugiej aż pięć „Węży” w rywalizacji najgorszych polskich filmów. Przypadł ci w udziale „Wielki Wąż” dla Najgorszego Filmu 2016 roku i Wąż za najgorszą reżyserię. Jak to traktujesz?

– Z dużym dystansem. Miałem zamiar stawić się po odbiór „Węży” i nawet zapowiadałem organizatorom, że na galę przyjdę z własną flaszką… Cóż mogę powiedzieć? Znalazłem się w wyjątkowym towarzystwie. W tym samym roku nagroda aktorska i to podwójna! – przypadła Danielowi Olbrychskiemu, a rok wcześniej „Wielkiego Węża” za najgorszy film przyznano Krzysztofowi Zanussiemu. Cezary Pazura, który w 2012 roku odebrał Węża za najgorszą reżyserię, wymienia tę nagrodę w swoim artystycznym dorobku. Ciekawą kwestią jest to, dlaczego w ogóle zabrałem się za ten film, bo miałem robić coś zupełnie innego. Przygotowałem scenariusz filmowej adaptacji kolejnej części przygód „Pana Samochodzika”, ale okazało się jednak, że funduszy na ten film nie będzie. Wtedy pojawił się u mnie Mariusz Pujszo i przedstawił „Ostatni klaps”. Wziąłem scenariusz i po lekturze uznałem pomysł za ciekawy. Przepisałem go po swojemu. Pewnym ryzykiem, już na starcie, było to, że akcja dotyczy „filmu w filmie” widz niekoniecznie dobrze bawi się na tego typu historiach, hermetycznych, jasnych dla środowiska filmowego. Były też problemy z obsadą. Rola główna, postać reżysera Sławoja Marii Hałaburdy miała przypaść Krzysztofowi Globiszowi, a Mariusz Pujszo miał grać producenta Marka Obraniaka, ale nie poszło tak, jak miało. Do tego brakowało pomysłu na obsadzenie głównej roli żeńskiej, czyli postaci Manuelli.

– Stanęło na dość ryzykownym wyborze…

– II reżyser filmu – Katarzyna Jungowska przyprowadziła na casting Maję Frykowską, początkowo nie mówiąc mi kim ona jest i nie przedstawiając z nazwiska. Dla mnie była ona więc wtedy postacią zupełnie anonimową, nie kojarzyłem jej z żadnym „Big Brotherem” bo tego medialnego szaleństwa ani przez moment nie śledziłem. Miała natomiast wszystko, co było potrzebne do roli i ją dostała. Dopiero wtedy poznałem ją lepiej. Byłem zaskoczony, gdy usłyszałem nazwisko i uświadomiłem sobie, że jest ona przedstawicielką rodziny mającej w historii mroczną i tajemniczą przeszłość. Jej dziadek, Wojciech Frykowski, zginął w domu Romana Polańskiego w Beverly Hills podczas napaści grupy Mansona, w wyniku której śmierć poniosła m.in. także ciężarna żona Polańskiego – Sharon Tate. Ojciec Mai – operator filmowy Bartłomiej Frykowski – zmarł natomiast w niewyjaśnionych okolicznościach, w wyniku ran odniesionych w domu Karoliny Wajdy. Dowód rzeczowy w postaci noża zaginął… Gdy dodatkowo usłyszałem, że Maja była jedną z najbardziej kontrowersyjnych uczestniczek telewizyjnego „Big Brothera”, czułem, że wisi nad nami fala hejtu, że to jednak przegięcie i prasa nas zniszczy. Ale postanowiłem nie wycofywać się z projektu. Krzysztof Globisz nie znalazł dla nas czasu w napiętym kalendarzu prorektora krakowskiej PWST. Mariusz Pujszo wziął jego rolę na siebie, a do postaci Obraniaka zaangażowaliśmy Marka Włodarczyka. „Jak umierać, to z orkiestrą” – pomyślałem. Zaczęliśmy zdjęcia.

– W pewnym momencie narobiliście niezłego szumu w portalach plotkarskich – Maja Frykowska, Mariusz Pujszo i Marek Włodarczyk pojawili się na czerwonym dywanie w Cannes. Polscy fotoreporterzy przeżyli szok – nikt nie wiedział, skąd i dlaczego tam się wzięli…

– A my po prostu mieliśmy w pełni legalnie umówioną realizację sceny, związanej z fabułą „Ostatniego klapsa”, ale rzeczywiście narobiliśmy przy tym nieco zamieszania. Ludzie widząc nasze kamery i aktorów w pełnej gali uznali, że to jakieś nierozpoznane przez nich gwiazdy i wokół zgromadził się spory tłumek. Było pstrykanie zdjęć, prośby o autografy… Wszystko to pomogło w uzyskaniu wrażenia realności realizowanego ujęcia, w którym gościnnie pojawił się sam… Roman Polański, oczywiście wtajemniczony w nasz plan. Maja Frykowska trafiła na pierwsze strony gazet i czołówki portali plotkarskich. Omawiano jej kreację, nota bene będącą dziełem znakomitej projektantki Anny Krzyżanowskiej. Można było przypuszczać, że to będzie fantastyczna promocja naszego filmu. Zanim on jednak
powstał, tamten szum zupełnie już przycichł…

Gwiazdy „Ostatniego klapsa” w Cannes

– I sukcesu kasowego nie było…

– Okazało się, że film z Frykowską można obejrzeć w domu, na komputerze, podczas jakiejś imprezy towarzyskiej, ale nie kupuje się biletu do kina, by zobaczyć ją na dużym ekranie. Poza tym w dniu naszej premiery na ekrany polskich kin wchodziła kolejna odsłona filmu „Mad Max” – mając taki wybór, wiadomo, na co postawią widzowie. Bilety się nie sprzedawały, a pirackie podziemie kwitło. Przez jakiś czas monitorowaliśmy profesjonalnie ilość ściągnięć filmu z sieci. Gdyby chociaż połowa tych, którzy zobaczyli nasz film taką drogą, poszła do kina, wynik kasowy byłby zupełnie inny. Ale także to piractwo jest dla mnie miernikiem jakiegoś sukcesu naszego filmu. Wciąż jest dostępny w serwisach VoD, wkrótce będzie go można zobaczyć w jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych. Sukces i porażka bywają pojęciami względnymi.

Gerwazy Reguła

urodził się 22 lipca 1969 roku w Chorzowie. Jest absolwentem studiów z zakresu zarządzania i marketingu w Akademii Ekonomicznej w Katowicach oraz podyplomowego studium reżyserii w Holandii. Pierwsze doświadczenia w filmie fabularnym zdobywał jako II reżyser filmów „Angelus” Lecha Majewskiego oraz „Kariera Nikosia Dyzmy” Jacka Bromskiego. Reżyserował dwa pierwsze sezony telewizyjnego programu „Nasz nowy dom” i przygotował jego format, dopasowując oryginalny wzorzec do krajowych realiów. Realizuje programy motoryzacyjne i z gatunku lifestyle oraz filmy dokumentalne.

Autor

Krzysztof Knas

redaktor naczelny magazynu "Chorzów Miasto Kultury". naczelny@cmyk.media.pl

Używamy ciasteczek w celu dostosowania zawartości stron internetowych Serwisu do preferencji Użytkownika oraz optymalizacji korzystania ze stron internetowych, a także tworzenia statystyk, które pomagają zrozumieć, w jaki sposób Użytkownicy Serwisu korzystają ze stron internetowych. View more
Akceptuj
Skip to content